Oszczędne zakupy… ten problem spędza wielu z nas sen z powiek. Chyba nie ma się co czarować, ale wysokość naszych płac pozostawia wiele do życzenia, zwłaszcza kobiece wynagrodzenia są dużo niższe od męskich. Ale to jest temat na inny post. Zresztą nie wiem czy kiedykolwiek napiszę coś więcej na ten temat, ponieważ wyjątkowo działa mi on na nerwy. I budzi się we mnie dusza emancypantki, kiedy o tym myślę. Dlatego wrócę lepiej do tego, o czym chcę dzisiaj powiedzieć. Otóż chciałam dziś poruszyć wątek oszczędnych lub jak kto woli ekonomicznych zakupów. Dla mnie jest to wyjątkowo ważna sprawa, ponieważ moje zarobki są jakie są, a obecnie jestem na etapie gromadzenia różnych przedmiotów niezbędnych do naszego pierwszego mieszkanka. Z tego też względu dość uważnie przyglądam się cenom różnych artykułów, staram się je w kilku marketach i dopiero wtedy dokonuję zakupu. A i tak najczęściej czekam jeszcze na atrakcyjną promocję….
I właśnie „promocja” jest dla mnie tym magicznym słówkiem, które działa jak lep na muchy. Moje zmysły ostatnio bardzo wyczuliły się na ten wyraz – oczy i uszy zawsze je wychwycą. Zresztą nie oszukujmy się, ale słowo „promocja” jest chyba najlepszym chwytem marketingowym. No może dorównuje mu jeszcze „wyprzedaż” lub bardziej popularna angielska wersja „sale”, której osobiście nie toleruję. Po prostu nie bardzo rozumiem, jak w polskich sklepach może być napisane wielkimi literami „sale” zamiast wyprzedaż. A gdzie przestrzeganie Ustawy o języku polskim? Ale nie o języku polskim chciałam powiedzieć. W dzisiejszych czasach wszyscy właściciele sklepów chcą pozyskać jak najwięcej klientów, dlatego określenia „promocja”, „wyprzedaż” czy „przecena” są używane na porządku dzienny. W sumie nas – klientów też powinien cieszyć taki stan rzeczy, ponieważ dzięki temu naprawdę mamy możliwość kupienia wielu przedmiotów po atrakcyjnej cenie. Ale oczywiście na ten promocyjny chwyt też trzeba uważać. Przykładem na oszustwa w tej materii może być otwarcie w moim mieście pewnego wiodącego sklepu ze sprzętem RTV-AGD. Większość artykułów w tym dniu była opatrzona dużym napisem „promocja” i ludzie mało myśląc kupowali sprzęt, ponieważ uważali, że robią dobrą inwestycję, a widocznie byli słabo zorientowani, ile on rzeczywiście kosztuje. Po mniej więcej tygodniu od otwarcia okazało się, że napis „promocja” zniknął, a cena nie uległa zmianie. Nadal była promocyjna, choć już bez promocji. A jeszcze później pojawiła się kolejna promocja, gdzie cena faktycznie została obniżona od tej wyjściowej, która w dniu otwarcia była ceną promocyjną.
A jakie jest Wasze zdanie na temat promocyjnych zakupów? Korzystacie z takich okazji czy jednak wolicie ich unikać? Może w którymś sklepie szczególnie lubicie robić zakupy, a jeśli tak to dlaczego? Jestem także ciekawa czym Wy się kierujecie robiąc zakupy, oczywiście tanie zakupy?
Więcej informacji o tanich zakupach oraz przepis na kolorowego drinka znajdziecie tutaj>>
Więcej informacji o tanich zakupach oraz przepis na kolorowego drinka znajdziecie tutaj>>
W tym pytaniu jest już odpowiedź. Kieruję się ceną. Oszczędzam każdą złotówkę, ale chcę również kupić dobre rzeczy czy produkty. Kupuję również kosmetyki np, ostatnio wyczaiłam żel do kąpieli za 2,99 - bardzo dobry.
OdpowiedzUsuń