niedziela, 29 stycznia 2012

Secondhandy, czyli polskie ciucholnady…

To będzie trochę nietypowy post. Otóż nie przedstawię w nim żadnego konkretnego produktu i nie będę namawiać do jakiegoś określonego zakupu. Chciałabym natomiast przeczytać Wasze opinie na temat robienia zakupów w ciucholandach. Co w ogóle sądzicie o kupowaniu ubrań w takich miejscach? Czy w Waszych miejscowościach jest dużo secondhandów, a może są nawet potocznie zwane „sieciówki” ciucholandów? Przyznam się szczerze, że w ciucholandzie może byłam ze dwa trzy razy w życiu. Osobiście nie widzę nic złego w robieniu tam zakupów. Nie jednokrotnie byłam mocno zdziwiona, kiedy koleżanka mówiła, że dany ciuszek kupiła właśnie w takim sklepie. Pomijam fakt, że wyglądał on jak zupełna „nówka” i to na dodatek z markowego sklepu to jeszcze został kupiony za bardzo małe pieniądze. Zawsze kiedy spotykam się z taką sytuacją mam ochotę sama pójść do secondhandu i coś fajnego sobie wyszukać. Tylko jakoś nigdy nie mogę się w sobie zebrać…
Chyba po prostu brakuje mi kogoś, kto mógłby mi towarzyszyć. Pamiętam, że jakieś 10 lat temu ciucholandy wyglądały jak taka speluna dla ciuchów – smród, bród i ubóstwo. Wszystkie szmatki leżały wymięte w jednym wielkim koszu i babeczki rozpychały się łokciami, aby móc dojść jak najbliżej i wygrzebać ubranie z samego dna, bo tam na pewno znajdzie się coś lepszego. Same „sklepy” były dość obskurne, zapach nie zachęcał do wejścia do środka, a i ich lokalizacja pozostawiała wiele do życzenia. Po prostu ciucholandy nie kojarzyły się z miłym, czystym i pachnącym sklepem. Dlatego też przez ładnych parę lat mijałam te miejsca bardzo szerokim łukiem. Aż będąc na studiach trafiłam z koleżanką do jednego z secondhandów i byłam bardzo miłe zaskoczona. Otóż sklep od samego progu wyglądał, jak standardowy sklepik z odzieżą. Wszystkie ubrania wisiały na wieszakach i to nie byle jak, ale posegregowane kolorystycznie. Obsługa była bardzo miła, a ceny… no cóż… nie będę tu ściemniać, ale w zwykłej sieciówce nawet podczas sporych promocji ceny i tak są wyższe. W tym miejscu chciałabym dodać, że dla mnie sklep typu Reserved, Cropp Town, Orsay lub H&M nie jest żadnym sklepem markowym tylko właśnie zwykłą sieciówką, a ubrania tam kupowane są szyte w Chinach czy Tajwanie, podobnie do ubrań kupowanych na tradycyjnych targowiskach w każdym mieście lub miasteczku. Za każdym razem, kiedy wchodzę do takiego sklepu nie mogę wyjść z podziwu dla cen tych szmatek. W gruncie rzeczy to najzwyklejsza w świecie chińszczyzna, a nie żadna marka i tak naprawdę nie ma czym się chwalić. W zasadzie jest to ciuch, jak każdy inny, bo w secondhandzie też można kupić taką rzecz, ale o ile taniej. Wiem, że te pseudo markowe sklepy mają co jakiś czas wyprzedaże i z witryn widnieje dumny napis
„SALE”, a wtedy faktycznie cena jest sporo niższa od wyjściowej i może już konkurować z ciucholandem. Tyle tylko, że prawdopodobieństwo kupienia ubrania w rozmiarze 38 lub 36 jest praktycznie równe zeru. Wyprzedaże robione są nie tylko wtedy kiedy kończy się sezon na dane ubrania, np. zimowe, ale też wtedy, kiedy kończy się jakaś kolekcja i nie oszukujmy się, ale do tego czasu najbardziej standardowe rozmiary są już wyprzedane i zostają te po wyżej 40, 42 i poniżej 36. Czyli szanse na kupienie czegoś w niższej cenie drastycznie spadają. Wiem, że teraz ktoś może powiedzieć, że w ciucholandzie to w ogóle nie ma większego wyboru, jeśli chodzi o różne rozmiary jednego ubrania, ponieważ są one najczęściej w pojedynczych egzemplarzach, więc mimo wszystko sieciówka ma przewagę.  Muszę się z tym zgodzić… Ale z drugiej strony, jeśli kupimy coś w ciucholandzie mamy większe szanse, że nasze ubranie będzie bardziej oryginalne i niepowtarzalne. W końcu możliwość spotkania kogoś na ulicy w takim samym ciuchu jest dość niewielka, a jeśli kupimy sweterek w H&M to nawet kilka koleżanek z pracy może mieć taki sam. A chyba żadna z nas nie lubi, kiedy inni mają takie same rzeczy jak my. Każdy chce się jakoś wyróżnić z tłumu, a kupując ubrania w sieciówkach pozbawiamy się takiej możliwości. Poza tym zauważyłam, że od jakiegoś czasu ciucholandy coraz prężniej rozwijają się w naszym kraju. Mam wrażenie, że teraz ludzie nie kryją się z tym, że kupują ubrania właśnie w takim miejscu, a nie w galerii handlowej. Wiadomo, że z pieniążkami różnie bywa i ważniejsze jest opłacenie rachunków niż kupno nowego ubrania. A, że w secondhandach ceny są dość niskie (choć i z tym jest różnie) to i klientów im nie brakuje. Stąd taki ciucholand może pozwolić sobie na cotygodniowe dostawy nowych ubrań, więc i my dzięki temu mamy większy wybór. Wiem też, że nawet w tego typu sklepach zdarzają się promocje i przeceny – w końcu nie tylko sieciówkom zależy na tym, aby pozbyć się towaru i mieć miejsce na kolejny. Ostatnio, ku mojemu wielkiemu zdziwieniu, odkryłam, że secendhandy są także dostępne przez Internet. Co więcej  jest ich w sieci całkiem sporo. Niektóry mają nawet w swojej ofercie prawdziwie markowe ubrania, jak Gucci, Hugo Boss, Pierre Cardin itp. Napotkałam też katalog z internetowymi secondhandami pod adresem: www.sklepyvintage.blogspot.com.
Mam nadzieję, że ten post zachęci Was do wyrażenie swojej opinii na temat ciucholandów. Nie chcę w tym miejscu jakoś szczególnie ich promować, ponieważ uważam, że na dzień dzisiejszy mają one tylu odbiorców, że dodatkowa reklama na blogu nie jest im potrzebna. Nie chciałabym także krytykować tych, którzy kupują ubrania w sklepach sieciowych. Moim zdaniem ciuchy dobrze kupić tam, gdzie możemy zaoszczędzić trochę pieniędzy. Należę do osób, które na ubrania nie lubią wydawać dużej kwoty, a chodzenie po sklepach i przymierzalniach nie sprawia mi żadnej przyjemności. Dlatego chciałam pokazać, że tani ciuch można kupić nie tylko na promocji w galerii, ale też w ciucholandzie tylko trzeba wiedzieć, kiedy są dostawy, aby załapać się na coś nowego i jak twierdzą niektóre osoby, w ciucholandzie trzeba umieć szukać, a kto dobrze szuka, ten zawsze coś ciekawego znajdzie. Jeśli natomiast chcemy być naprawdę oryginalni w swoim ubiorze to najlepszym rozwiązaniem jest samodzielne szycie ubrań, dzierganie na szydełku lub drutach – koszty może nie są niższe niż przy zakupie ciuszków w sklepie, ale niepowtarzalność jest gwarantowana :)

Czytaj także: 
Coś babskiego, czyli kilka słów o robótkach ręcznych 
Zimowy komplet - oszczędnie i elegancko - cz. 1 
Zimowy komplet - oszczędnie i elegancko - cz. 2 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

kosmetyczka, fryzjer, spa